- Lubuski Ośrodek Doradztwa Rolniczego, Kalsk 91, 66-100 Sulechów,
- Oddział w Lubniewicach, Glisno 123, 69-210 Lubniewice

(+48) 68 385 20 91
sekretariat@lodr.pl

Super User
Kategoria:

 rozmowa z Błażejem Springerem

- przedstawicielem jednej z firm hodowlano-nasiennych

 

Anna Rogowska: Na świecie rynek oleistych ciągle się zwiększa. W Polsce zbiory rzepaku już kilka lat temu przekroczyły 2 mln ton. Zapotrzebowanie, szczególnie na cele energetyczne, rośnie. Jakie są Pana przewidywania w sprawie rozwoju rynku rzepaku w Polsce?

Błażej Springer: Znaczenie rzepaku w skali światowej rzeczywiście rośnie. Wynika to z coraz szerszego wykorzystania nasion jako surowca w wielu gałęziach przemysłu: od petrochemicznego poprzez spożywczy do farmaceutycznego i paszowego. Brak alternatywy dla nasion rzepaku jako surowca dla tak wielu działów gospodarki warunkuje mu popyt na wysokim poziomie w perspektywie wielu lat.

A.R.: Łączne zapotrzebowanie na olej rzepakowy zużywany na cele energetyczne i spożywcze wymaga wzrostu produkcji rzepaku. W jaki sposób możemy to osiągnąć?

B.S.: Podstawowym elementem branym pod uwagę przy zwiększaniu produkcji jest oczywiście zwiększanie powierzchni uprawy. Ta jednak jest limitowana ze względu na ograniczoną powierzchnię gruntów rolnych oraz względy organizacyjne w gospodarstwach, czyli płodozmian. Rzepak jest wymagającą uprawą, a każde zaniedbanie w terminie siewu nawożenia czy ochrony prowadzi do nieuniknionej straty plonu, dlatego uprawa rzepaku jest w znacznym stopniu skoncentrowana w dużych gospodarstwach towarowych. Dlatego ważną alternatywą, umożliwiającą wzrost produkcji rzepaku jest wykorzystywanie postępu hodowlanego – głównie za sprawą coraz lepszych i wyżej plonujących odmian. Tendencja ta jest oczywista, co jest widoczne w doświadczeniach COBORU, gdyż nowo rejestrowane odmiany muszą charakteryzować się szeroko rozumianą lepszą wartością gospodarczą niż odmiany figurujące w rejestrze. Mówiąc o postępie hodowlanym mam na myśli odmiany mieszańcowe rzepaku, czyli tzw. hybrydy. Odmiany te charakteryzują się o 15-20% wyższym potencjalnym plonem nasion od odmian populacyjnych. Z roku na rok rośnie też repartycja odmian mieszańcowych w strukturze zasiewów. Wydaje się, że jest to już tendencja stała, a więc coraz więcej producentów dostrzega zalety mieszańców jako czynnika zwiększającego produktywność, a zatem i opłacalność produkcji. Reasumując: zaspokojenie rosnącego popytu na nasiona rzepaku upatruję w zwiększaniu wydajności z jednostki powierzchni, czyli coraz szerszym wykorzystaniu nasion odmian mieszańcowych.

A.R.: W 2011 roku ceny nasion rzepaku były najwyższe na przestrzeni ostatnich lat. Poza okresem stabilizacji w lipcu i sierpniu, cena rosła z miesiąca na miesiąc. W tym roku zakłady produkcyjne będą potrzebowały surowca, którego najprawdopodobniej zabraknie. Jakie są Pana przewidywania dotyczące cen skupu w drugiej połowie 2012 roku?

B.S.: Obawiam się, że na to pytanie nikt nie zna odpowiedzi. Można jedynie przypuszczać, że w świetle wzrastającego popytu na rzepak oraz limitowanych możliwości produkcji cena za ten surowiec osiągnie poziom satysfakcjonujący dla producentów, a jednocześnie akceptowalny dla podmiotów skupujących. Nie zapominajmy jednak, że jesteśmy częścią rynku globalnego doskonale korygującego wszelkie ekstrema cenowe. Obserwując ceny kontraktowane na dostawy rzepaku na giełdach towarowych wydaje się, że cena skupowa w drugiej połowie roku nie będzie znacząco odbiegać od poziomu oferowanego obecnie, czyli 1900-2000 złotych za tonę nasion o parametrach technologicznych.

A.R.: Czy ten sezon mimo ogromnych strat mrozowych może okazać się opłacalny dla producentów rzepaku, którym udało się uratować choć część zasiewów?

B.S.: Z cała pewnością tak. Prognozy zbiorów rzepaku w Polsce obniżano już kilkukrotnie w wyniku strat mrozowych. Ostatnie szacunki mówią o zbiorach na poziomie
1,8 mln ton nasion, przy czym popyt ze strony przemysłu przekracza 2 mln ton. Wiadomo, że przewaga popytu nad podażą zazwyczaj skutecznie przeciwdziała spadkowi cen. A więc rolnicy, którzy zbiorą choć część z obsianych jesienią plantacji mogą liczyć na odrobienie poniesionych strat.

A.R.: Czy według Pana rzepak utrzyma przewagę cenową wobec konkurencyjnych surowców oleistych?

B.S.: Tak naprawdę w naszej strefie klimatycznej nie ma alternatywy dla rzepaku. Rzepak jest i był podstawową rośliną oleistą w Polsce. W skali świata rzepak stanowi prawie 14% produkcji nasion oleistych ustępując miejsca jedynie soi (ok. 60%), a wyprzedzając słonecznik (7,4%). Wykorzystanie oleju sojowego jest jednak odmienne niż rzepakowego ze względu na inny skład kwasów tłuszczowych. Olej rzepakowy jest najważniejszym olejem jadalnym w Polsce; 80% spożywanych olejów roślinnych stanowi olej rzepakowy, a popyt na niego ciągle rośnie. Ze względów żywieniowych olej rzepakowy jest bezkonkurencyjny
z uwagi na wysoką zawartość kwasu oleinowego (zapobiega psuciu się oleju) oraz najkorzystniejszą z punktu widzenia fizjologii proporcję kwasów omega-3 do omega-6 oraz obecność tzw. substancji aktywnych, takich jak fitosterole i tokoferole. Nie ma więc obaw, że w najbliższych latach spadnie zapotrzebowanie na olej rzepakowy.

A.R.: Jakie są główne problemy i zagrożenia uprawy rzepaku w Polsce?

B.S.: To bardzo szerokie zagadnienie. Jednego z takich czynników doświadczyliśmy w bieżącym sezonie. Fala mrozów z początku lutego spowodowała znaczne straty na plantacjach ozimych, w tym także rzepaku. Zimotrwałość i mrozoodporność odmian w warunkach klimatycznych Polski są ważnym czynnikiem limitującym możliwości zwiększania powierzchni uprawy. Z drugiej strony – wykorzystujemy tylko część potencjału plonowania odmian rzepaku – w wieloleciu średnie plony nasion nie przekraczają
25 dt/ha, co stanowi zaledwie ok. 50% potencjału produkcyjnego tej rośliny. Tak szeroki dysonans pokazuje jak wiele musimy jeszcze poprawić w technologii uprawy i ochrony rzepaku oraz jak wiele się nauczyć, aby wykorzystać cały jego potencjał.

A.R.: Tegoroczna zima była katastrofalna w skutkach dla plantacji rzepaku. Jak podaje GUS w raporcie "Wstępna ocena przezimowania upraw ozimych" straty mrozowe w uprawie rzepaku wyniosły w skali kraju 30%. Który z czynników pogodowych stał się bezpośrednią przyczyną wymarznięcia tak dużego areału upraw?

B.S.: To również bardzo złożone zagadnienie. Średnie wymarzanie nie obrazuje istoty tego problemu. W różnych rejonach kraju straty mrozowe rzepaku były bardzo zróżnicowane – w różnych rejonach od 1 do ponad 90%. Najbardziej ucierpiały rejony Polski centralnej,
a w dalszej kolejności południowo-zachodniej i zachodniej. O ile temperatura w całym kraju była wyrównana i w najbardziej mroźnym okresie spadała do poziomu -30°C to ucierpiały rejony, w których podczas mrozów nie było okrywy śnieżnej. Niekiedy nawet kilka centymetrów śniegu decydowało o przeżyciu bądź wymarznięciu upraw polowych – zbóż i rzepaku. Co ciekawe, śnieg nie zabezpiecza przed mrozem roślin, lecz skutecznie zapobiega spadkowi temperatury gleby. Wychłodzenie gleby na głębokości 5 cm poniżej -9°C powoduje, że przekroczony zostaje próg fizycznej i fizjologicznej odporności roślin.
W takich warunkach przemarza cały system korzeniowy, a w efekcie ginie roślina. Śnieg skutecznie chroni przed spadkiem temperatury gruntu – zabezpieczając tym samym system korzeniowy przed zmarznięciem. Dlatego rośliny z tych regionów, gdzie
w czasie najsilniejszych mrozów było choć kilka centymetrów śniegu miały szansę na przetrwanie i późniejszą regenerację uszkodzeń.

A.R.: Czy na stan przezimowania miał wpływ wybór odmiany?

B.S.: Oczywiście w rejonach, gdzie rzepaki przezimowały dało się zaobserwować zróżnicowaną mrozoodporność i zimotrwałość odmian. Trudno ująć tę cechę w wąskie ramy, ale z reguły lepiej poradziły sobie z mrozem odmiany mieszańcowe – głównie za sprawą głębszego i lepiej rozbudowanego systemu korzeniowego, a co za tym idzie lepszych zdolności regeneracyjnych. Bezlitośnie zostały też obnażone błędy agrotechniczne, takie jak: brak jesiennego skracania, niewłaściwa obsada czy ochrona insektycydowa. Cechą odmianową, która zadecydowała o zróżnicowanym przezimowaniu było tempo wiosennego ruszenia wegetacji. Odmiany rzepaku różnią się znacznie sumą temperatur niezbędnych do rozpoczęcia wiosennej elongacji. Rozpiętość temperatur efektywnych liczonych na podstawie średniej dobowej temperaturą powyżej 0°C waha się od 20 do 80°C dla różnych odmian. Przebieg pogody do końca stycznia spowodował, że najwcześniejsze z nich rozpoczęły wiosenną wegetację już w tym okresie. To ta grupa odmian ucierpiała najbardziej.

A.R.: W związku z tym, że takie zimy mogą się powtarzać, producenci powinni zdecydować o stosowaniu najbezpieczniejszych odmian. Które z nich poleciłby Pan polskim plantatorom w sezonie 2012/13?

B.S.: Miniona zima zweryfikowała odmiany pod kątem zimotrwałości. Trudno oczekiwać od rolników, aby ponownie wybrali odmiany, które ich zawiodły. Ten czynnik selekcyjny będzie przede wszystkim brany pod uwagę przy wyborze odmian rzepaku na bieżący sezon. Warto zauważyć, że zróżnicowaną zimotrwałością wykazały się zarówno odmiany
z Krajowego rejestru, jak i oferowane na rodzimym rynku na podstawie rejestracji w Katalogu Europejskim (tzw. CCA). Ostatni rok pokazał, że każda hodowla ma w swoim portfolio zarówno odmiany o słabszej, jak i bardzo dobrej zimotrwałości. Z naszej oferty szczególnie dobrym przezimowaniem charakteryzowały się odmiany mieszańcowe: ES Mercure i ES Domino, a dorównywała im populacyjna ES Astrid.

A.R.: Podsumowując, jakimi kryteriami należy się kierować przy wyborze odmiany rzepaku?

B.S.: Powszechnie mówi się, że „nie ma złych odmian, są tylko odmiany źle dobrane”. Jest w tym dużo prawdy, bo w skali kraju obserwujemy bardzo duże zróżnicowanie wybieranych do uprawy odmian. Wybór ten jest w dużym stopniu uzależniony od rejonu uprawy. Nie jest przecież tajemnicą, że warunki glebowe i klimatyczne na Suwalszczyźnie znacznie odbiegają od tych na Dolnym Śląsku czy Opolszczyźnie. To zróżnicowanie znajduje odzwierciedlenie w wynikach doświadczeń COBORU. Często wynik średni w skali kraju nie odzwierciedla bardzo dobrego „dopasowania” do lokalnego rejonu klimatycznego.

Do Krajowego rejestru co rok wpisywanych jest kilkanaście nowych odmian rzepaku ozimego, ale tylko niektóre z nich zaistnieją szerzej na rynku. Rolnik mając tak szeroki wybór, może i powinien próbować nowości, ale na ich szersze zastosowanie powinien się decydować po kilku latach próby. Takie podejście minimalizuje ryzyko, a zatem zapewnia korzyści plantatorowi. A na tym przecież wszystkim zależy.

Mówiąc o odmianach „bezpiecznych” trzeba pamiętać, że ta definicja jest bardzo pojemna i obejmuje nie tylko zimotrwałość odmiany, ale także inne jej cechy, jak: odporność na choroby, wyleganie itp., które to czynniki mogą zyskać na znaczeniu w kolejnych sezonach wegetacyjnych. Myślę, że najpewniejszym i najbezpieczniejszym rozwiązaniem będzie asekuracja polegająca na wyborze kilku odmian. Zabezpieczamy się w ten sposób przed wystąpieniem wielu niekorzystnych zdarzeń, które mogą prowadzić do straty plonu.

Dziękuję za rozmowę.


 

Opublikowano w Lubuskich Aktualnościach Rolniczych 8/2012

 


 

 Anna Rogowska

Agencja Prasowa Jatrejon

Warszawa